30 listopada 2014

Tabula rasa

Żyjesz sobie prawie 20 lat i począwszy od podstawówki marzysz, że zostaniesz piękną szczupłą kobietą. Początkowo z zerowym poziomem wiedzy postanawiasz mniej jeść, bo jedzenie to zło (oczywiście przy pierwszej lepszej okazji upadasz przy rodzinnym wyjściu do KFC lub chociażby przypadkowo znalezionym  w szafce chipsom, a przecież mama miała nie kupować! Ale jak już kupiła to się zje. A aktywność fizyczna? Noo.. był wf w szkole, ale w sumie latem biegałyśmy w taki upał na dworze, zimą było za zimno, a gry zespołowe przypominały raczej nie miłą rozgrywkę a raczej walkę na śmierć i życie, bo przecież gdy serw był chybiony i twój team stracił piłkę byłaś największym looserem, aż w końcu znalazłaś swoje miejsce. Na ławce.
    W liceum zwolnienie z wf, bo przecież sorka taka surowa, że strach się bać. No przecież obiecałam sobie że będę biegać po lekcjach. Na dysku zagościły treningi znanych trenerek, w teorii znałam bardzo dobrze te ćwiczenia, ale pierwsza kolka i do widzenia na kolejne kilka miesięcy.
   Teraz kiedy jestem (?) świadomą kobietą zmieniam swój punkt widzenia i staram się zmieniać świat na lepsze. Brzmi za ambitnie? Tak. Zmienię swój, troszkę mamy, na pewno mojego chłopaka, bo to też ciepła kluska. Otóż dbamy o zdrowie. U mnie powrót, a może i początek treningu to tylko start do lepszego stylu życia. Jakoś na początku listopada uświadomiłam sobie "dziewczyno, jeszcze kilka lat i będzie zawał". Miałam wtedy jakieś skoki pulsu, ciśnienia, aż wylądowałam u lekarza. Przepisał mi szybką zmianę nawyków ruchowych. Jestem posłuszna (albo po prostu ten lekarz do mnie przemówił, przestraszył?

    Ciężko mnie zmusić do systematyczności, więc moje wspaniałe oparcie, chłopak, kupił razem ze mną karnet na listopad (na początku tylko po 4 wejścia, na rozeznanie się). Wydane pieniądze i stały grafik spotkań w umówionym miejscu dają poczucie obowiązku, motywacji. Oczywiście cieszyłam się że mogę tam iść. Tata jest moim największym motywatorem, bo cały czas mówi, żebym dała spokój, pewnie nie dam rady i zaraz to rzucę. No to patrzcie, bo ja się właśnie uparłam. W wakacje będę super laską na plaży, mam swój cel.
    W domku robiłam przysiady, duużo przysiadów. I tak mi wspaniale minął miesiąc. Oczywiście muszę wspomnieć, że moja rodzina BARDZO zmieniła jadłospis. Zniknęły potrawy smażone, kaloryczne, posiłki są mniejsze, częstsze. Jest dobrze.


Ja walczę, bo marzę m.in. odwiedzić Cypr :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

*Dziękuję za każdy komentarz, to motywuje mnie do pracy
*Weryfikacja obrazkowa wyłączona
*Pamiętaj o kulturze wypowiedzi :)